Chata z prawej

Chata z prawej

wtorek, 22 lutego 2011

Trochę o rodzinie...

Jak budować i zachować autorytet u swoich dzieci?

Rozważając taki temat warto ustalić sobie właściwą perspektywę. Być może niektórych z Was ona zaskoczy. „Nasze dzieci mają znacznie gorzej niż my!” Pomyślisz, że zwariowałem. Ale kiedy weźmiemy pod uwagę nasze dzieciństwo, to nam było łatwiej trzymać się zdrowych zasad. Nasze wybory były prostsze - po pierwsze było ich mniej, po drugie nie były tak wszechobecne i agresywne. Nie było takiej agresji mass mediów, Internetu, nie było też tak mocnego wpływu jeszcze biedniejszych moralnie rówieśników. Tak, nasze dzieci mają znacznie trudniej niż my mieliśmy.
To dobra perspektywa, aby zastanawiać się nad naszym postępowaniem względem naszych mniejszych lub większych pociech. Pozwoli nam choć trochę zrozumieć ich bunty i toczone bitwy. Przecież nie po to, aby rozgrzeszać, ale po to, aby łatwiej dojść do sensownych wniosków. Aby zachować swój autorytet.

No właśnie. Gdy mówimy o autorytecie rodziców, to my, dorośli zbyt często uważamy, że on nam się po prostu należy. Jestem ojcem – mam autorytet. Proste. Ale czy prawdziwe?
No bo czym jest autorytet? Bardzo często kojarzy nam się z relacją poddania. Relacją wynikającą z władzy jednej osoby nad drugą. Autorytet dyrektora, policjanta, nauczyciela. Autorytet, który wypływa z formalnej relacji, relacji zwierzchnictwa.
Czy w związku rodzica i dziecka o taki autorytet powinno chodzić? Czy naprawdę najlepszym tekstem ojca (czy matki) jest tekst: „Masz mnie słuchać, bo jestem Twoim ojcem!” Taki styl relacji może i był skuteczny. Ale na pewno nie zawsze, a jeszcze pewniej nie dzisiaj.
Jak więc rozumieć posiadanie autorytetu? W tak postawionym pytaniu już tkwi fałszywa teza. Że autorytet „się posiada”. Nie, autorytet, czyli relację wynikającą z zaufania i przyjaźni ciągle się buduje. Stale się tworzy i umacnia.
Niedobrze by było, abyśmy zamarzyli sobie o autorytecie automatycznym. „Bo tak ma być!” Nasze rodziny byłyby chore, nasze relacje z dziećmi rozpaczliwie nieudane.

Zastanówmy się nad najważniejszą relacją w świecie. Relacją Boga do człowieka. Pan Bóg mógł sprawić, że każdy z ludzi uznawałby w Nim najważniejszy autorytet. Jednak tego nie zrobił. Więcej, nie chciał tego. Nie chciał, aby oddanie, miłość człowieka wynikała z braku innej możliwości. Pan Bóg zgodził się nawet na to, że niektórzy z nas odrzucą Jego miłość tylko po to, aby inni zechcieli ją w wolny sposób przyjąć. Przyjąć autorytet Boga w wolności. 
Może patrząc na idealnego Ojca łatwiej nam będzie być choć trochę lepszymi rodzicami?
Bo tak naprawdę o wiele ważniejsze jest to, jakimi rodzicami jesteśmy, niż to, jakimi są nasze dzieci. To taka kolejność powinna dominować w naszym myśleniu, w budowaniu naszych rodzinnych relacji.

Nasze dziecko nie potrzebuje jeszcze jednego elementu w swoim świecie, który chce jedynie wydawać rozkazy. Nasze dziecko rozpaczliwie poszukuje kogoś, kto je naprawdę pokocha, kto zechce je zrozumieć. Tylko w taki sposób, będąc obok w przyjaźni możemy budować swój rodzicielski autorytet. O wychowywaniu mówi się jako o przyjaznym towarzyszeniu, o życzliwym byciu blisko drugiej osoby. Nie słowa, nie rozkazy sprawią, że nasze dziecko naturalnie zaakceptuje nasz autorytet. Niezwykle ważne jest, aby nasze słowa nie były rozbieżne z tym, jak sami postępujemy. Idealnie jest, gdy od dziecka wymagamy tego, co sami realizujemy. Od spraw drobnych do bardzo ważnych. To nie jest tylko slogan, że świat, że nasze dzieci nie potrzebują nauczycieli, a przynajmniej nie przede wszystkim, one potrzebują świadków. Świadków, którzy ukażą dobre, pobożne życie. Świadków, którym zechcą zaufać. Bo czyny są głośniejsze niż słowa. Bo człowiek, nawet ten młody, ufać będzie czynom. Dobrym czynom.
Autorytet to relacja wypływająca z uznania miłości. „Wierzę, że mnie kochasz, dlatego Ci ufam! Dlatego jesteś dla mnie autorytetem.”

            Trochę odeszliśmy od stereotypowego myślenia o autorytecie jako o atrybucie władzy rodzicielskiej. Ale tak naprawdę to jest sedno. Władza ma sens wtedy, gdy wypływa z miłości, z prawdziwej chęci obdarowania drugiej osoby dobrem. Takie same mechanizmy rządzą światem rodziny. Najpierw kochajmy nasze dzieci, okazujmy tę miłość. Potem dopiero stawiajmy wymagania. To nie są dwa światy. To jest właściwie uporządkowany świat.
Gdy mówię o miłości, to mówię o miłości prawdziwej, mądrej, nie takiej, która na wszystko się  zgadza. Bo taka bezmyślna postawa nie jest miłością, choćby nie wiem jak chciała być za nią uznana.

cdn. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W Nowym Roku 2022 -> zasypmy rowy!!!

Takie nietypowe życzenia chcę nam złożyć... 😉 Kiedy myślę o odchodzącym roku, to choroba, która nas dotyka wcale nie jest najgorszą sprawą....