Chata z prawej

Chata z prawej

niedziela, 10 czerwca 2012

Ślubuję Ci miłość...

"... ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci."

Przysięga małżeńska jest zobowiązaniem niezwykłym. Dwoje ludzi, którzy dotąd prowadzili niezależne życie, stają się jednym. Jak mówią mądrzy ludzie w tym momencie przestaje istnieć "Ja", rozpoczyna życie jedynie "My"...

Przysięga jest też aktem jednostronnym, nie ma uzależnienia jej ważności od postawy drugiej strony. Nie ma opcji zerwania czy wypowiedzenia jej. Nie ma "gwiazdek", ani drobnego druczku. To JA zobowiązuje się wypełnić przysięgę, bez względu na to, jak TY potraktujesz swoją... 
Myślę, że wielu z nas z treścią przysięgi jest na tyle "oswojonych", że nie do końca rozumiemy jej istotę. Wielu nowożeńców wypowiada ją automatycznie, wielu do samej ceremonii podchodzi zbyt lekko, traktując ją jedynie jako element koniecznej tradycji.

No bo jak rozumieć słowa "... ślubuję Ci miłość..."? Przecież to takie oczywiste! Ale czy naprawdę?
Ślubowanie to uroczysta przysięga. Przysięga to zobowiązanie do czegoś, co często związane jest z negatywnymi konsekwencjami niedotrzymania swojego zobowiązania. Czyli już pierwsze słowo tej niezwykłej ceremonii nadaje bardzo poważny, wiążący charakter. Oto On chce przysięgać, ślubować swojej małżonce. Ona chce przysięgać, ślubować swojemu mężowi. Nie obiecywać, nie deklarować, ale uroczyście przysięgać! Aż do śmierci! 


Pójdźmy dalej. "... ślubuję Ci miłość...". Znowu największym niebezpieczeństwem dla właściwego rozumienia tych słów jest trywialne, serialowe traktowanie "miłości". Nie ma chyba bardziej sponiewieranego słowa w naszym języku jak "miłość". Używane w najbardziej zwariowanych kontekstach, nadużywane i rozumiane przez każdego inaczej. Ile osób, tyle znaczeń...
Kiedy mamy do czynienia z przysięgą, to znaczenie musi być jasno określone. Muszę przecież wiedzieć, co przysięgam! Dlatego należy wrócić do źródeł. Miłość to nic innego, jak pragnienie szczęścia dla drugiej osoby. Oooops! Jak daleko często jesteśmy od takiego rozumienia.

Gdybyśmy mogli zamienić słowa przysięgi małżeńskiej tak, aby jasno oddawała jej treść, to można by powiedzieć: "Ślubuję Ci, że zrobię wszystko, abyś to Ty była szczęśliwa w naszym małżeństwie." Zrobię wszystko? Tylko Ty? Niezwykle trudne zobowiązanie... Myślę, że nikt z nas, nawet doświadczone i udane małżeństwa, nie może uczciwie powiedzieć, że wywiązuje się z tej części w pełni. Nie, małżeństwo to ciągłe dążenie do wypełniania treści tej przysięgi życiem. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z roku na rok.
To Ty masz być szczęśliwa, w ślubowaniu małżeńskim nie ma niczego o moim szczęściu... 
Problem. Do tej pory byłem przede wszystkim nakierowany na szukanie własnego szczęścia, mojego dobra. A przysięga wprowadza mnie w nową rzeczywistość. To ja mam być tym, który zapewnia szczęście mojej małżonce. 
I szczęśliwym małżeństwem będzie takie, w którym obie strony, ona i on, robią wszystko, aby to druga strona była szczęśliwa.


Myślę, że czasami sprawy, które wydają się być prostymi, warto jest doprowadzić do ich istoty. I wtedy często okazuje się, ze rozumieliśmy je w zupełnie opaczny sposób.


Czyli kochajmy się! Albo inaczej, róbmy wszystko, aby to druga strona była szczęśliwa w naszym związku.


Cdn. ;-)

W Nowym Roku 2022 -> zasypmy rowy!!!

Takie nietypowe życzenia chcę nam złożyć... 😉 Kiedy myślę o odchodzącym roku, to choroba, która nas dotyka wcale nie jest najgorszą sprawą....