Chata z prawej

Chata z prawej

poniedziałek, 14 listopada 2011

Biedna Krytyka Polityczna...

Ostatnio środowisko Krytyki Politycznej ma strasznego pecha. A do tego część opinii publicznej próbuje zupełnie bezpodstawnie z KP stworzyć jakiegoś inspiratora bojówek antymarszowych.

No bo popatrzcie Państwo sami.
Siedzą sobie spokojnie 11 listopada w swojej knajpce na Nowym Świecie, a tu goście! Zupełnie niespodziewani! (jeżeli ktoś będzie twierdził inaczej, to przez KP zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej) Towarzysze zza Odry! "Herzlich wilcommen, Kameraden!"
No i ledwie usiedli, kawę zaczęli parzyć, a tu wpada Policja. I jakieś zarzuty, że bojówka, że atakowali, że grupa rekonstrukcyjna...
Panie oficerze, NASI przyjaciele??? To jest absolutnie niemożliwe. My tu grzecznie siedzimy i pijemy kawę! (jeżeli ktoś będzie twierdził inaczej, to przez KP zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej)
Jednak Policja Towarzyszy zgarnęła. Trudno, towarzysze z KP kawę musieli wypić sami.

Ledwie udało im się wyjaśnić swoje prawie-dziewictwo na konferencji prasowej (jeżeli ktoś będzie twierdził inaczej, to przez KP zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej), a tu znowu pech.
Okazało się, że ich Kameraden pozostawili w knajpie parę drobiazgów. Naprawdę, drobiazgi... W ogóle o czym tu mówić. Jakiś kastecik (taki wielopalcy pierścionek zaręczynowy), jakiś kijaszek, najpewniej używany jako laska przez jednego z niepełnosprawnych Kameraden, trochę gazu (ale to do inhalacji, przecież Kameraden mogą mieć astmę!) i tam parę takich dupereli. Wszystkie one służą do użytku własnego! (jeżeli ktoś będzie twierdził inaczej, to przez KP zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej). O czym tu w ogóle gadać! KP oczywiście nie mogła o tym wiedzieć! Lewicowa cnota na to by nie pozwoliła! (jeżeli ktoś będzie twierdził inaczej, to przez KP zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej)


Że co??? Że niby to był skład broni??? No, kolego jeżeli będziesz tak twierdził, to przez KP zostaniesz pociągnięty do odpowiedzialności karnej...

Logiczne byłoby, aby Pani Prezydent Warszawy rozwiązała z KP umowę najmu na te pechową kafejkę. Ale ile pecha można mieć. Tym razem choć trochę szczęścia. Pani Prezydent przeżywa ciężkie stadium choroby, która przejawia się ostra fobią przed przegrana sprawą sądową. Tak przynajmniej tłumaczyła swoja decyzję zgody na zorganizowanie antydemonstracji w tym samym mieście, na tej samej ulicy, na tym samym placu, o tej samej porze...
No i KP swoją bidną kafejkę pewnie zatrzyma... (jeżeli ktoś będzie twierdził inaczej, to przez KP zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej).


Aha, tutaj link, na którym możesz obejrzeć niemieckie precjoza - http://www.tvn24.pl/-1,1724153,0,1,palki--kastety--gaz-w-siedzibie-krytyki-politycznej,wiadomosc.html

wtorek, 1 listopada 2011

Cicha śmierć.... Chyba, że coś zrobisz!

Właśnie dzisiaj, w Święto Wszystkich Świętych chciałem podzielić się z Wami refleksją, która mnie ściga od pewnego czasu. Jestem w trakcie lektury "Obozu świętych" Jean'a Raspail. Napisana w roku 1973 futurystyczna powieść o końcu cywilizacji białego człowieka. Niezwykła, przenikliwa, boleśnie pasująca do dzisiejszych czasów.
Na tę powieść nałożył się blog Mariana Piłki "Ordo et Libertas", a szczególnie niedawna notatka pt. "Upadek Europy". Wszystkim Wam polecam i jedną i drugą lekturę. I przyznam, że nie mogę oderwać się od myśli, że czytam teksty swego rodzaju prorocze.

Każdemu z nas, czy to w sposób świadomy czy też nie, wydaje się, że wszystko kręci się wokół niego. Że świat to najpierw on, potem jego bliscy, a potem reszta... To takie ludzkie, takie naturalne. I takie złudne...
Tak naprawdę jesteśmy wszyscy, a precyzyjniej każdy z nas elementem rzeczywistości. Na którą zwykle mamy niewielki wpływ. Chociaż suma tych niewielkich wpływów może dać realny impakt. Ale często nawet tego niewielkiego wpływu się wyrzekamy. I dajemy nieść się innym wpływom, pozwalamy, aby sprawy biegły własnym torem. A bardzo często jest to dla nas, dla naszej bliższej, a na pewno dalszej przyszłości tor ślepy.
Dzisiejszy człowiek nauczył się żyć w krótkiej perspektywie. Od weekendu do weekendu, od jednego odcinka serialu do następnego, od urlopu do urlopu. Tak kroczek za kroczkiem. I czasami patrząc jedynie na te kroczki zupełnie nie widzimy końca drogi, którą zmierzamy. Oczywiście nie zawsze ten koniec dokładnie możemy dostrzec, ale przy naszej dobrej woli, przy pewnej mądrości życiowej można wyciągnąć daleko idące wnioski chociażby z jej kierunku. Oraz z historii tych, którzy szli przed nami.
Ale my stawiamy te małe kroczki. I nawet nie uświadamiamy sobie tego, ze to nie my sami wybieramy kierunek naszej drogi. Albo inaczej. Że sami pozbawiliśmy się wolności wybierania tego kierunku. Bo to przecież trudne. To wymaga myślenia. To wymaga ciągłego podejmowania decyzji, ciągłego podejmowania ryzyka. Po co? Inni zrobią to za mnie. I tak drepczę za innymi. Dokąd? Oni wiedzą. Mam nadzieję...

Dzisiaj wszyscy mówią o kryzysie. Kryzysie finansowym, kryzysie moralnym, kryzysie rodziny, kryzysie Kościoła. I w tym kontekście najchętniej mówimy o Grecji, "tej dzisiejszej młodzieży", naszym sąsiedzie, księżach i biskupach.
I nie stać nas na odważne stwierdzenie, że oto JA jestem centrum kryzysu. To ze mną jest problem, bo to ja wypuściłem, oddałem skromne narzędzia władzy nad swoim życiem w ręce innych.

Wyzbyłem się płodności. Tej traktowanej jak najbardziej dosłownie uznając posiadanie dzieci przede wszystkim za komplikację w moim życiu i ograniczając świadomie ich liczbę. I oto moja rodzina, moja miejscowość, moja Ojczyzna traci z roku na rok swoich obywateli. Traci swój potencjał.
Ale wyzbyłem się także płodności intelektualnej. To nie ja decyduję o kierunku mojego życia, ale prąd rzeki, w której jestem. Nie chce mi się podjąć wysiłku, nie chce mi się podjąć działania. I płynę z prądem. Coraz dalej. Z prądem, tak jak wszystkie chore ryby. Zdrowe i mocne płyną zawsze pod prąd! 
I żyję nie swoim życiem, życiem pełnym sloganów, pustych haseł, modnych odzywek. Jestem "trendy", nie chcę się wychylać. Żyję życiem, które kreuje ktoś inny. Śmierć jednak będzie moją własną. Bardzo indywidualną. I będę tam sam ze swoim, nie-swoim życiem.

Dzisiejsi "mistrzowie" polityki w zdecydowanej większości poddają się tej samej słabości. Tylko, że dla nich interwał, którym odmierzają czas to kalendarz wyborczy, a prąd stanowi wszystko to, co politycznie poprawne, to, co akceptują ich wyborcy. Co akurat teraz jest "trendy" na politycznych salonach Europy. Ale nikt NIE CHCE świadomie tego trendu kreować. Wszyscy chcą grzecznie płynąć. Nie wychylać się. 
Oni, tak samo jak i ja wypuścili narzędzia władzy ze swoich rąk. Tej władzy, w walce o którą gotowi byli niemal zniszczyć przeciwnika! A zamiast władzy przyjęli mniej lub bardziej polityczny bezwład. Dotyczy to zarówno tych, którzy "sprawują" władzę, jak też i tych, którzy są w opozycji. Plastikowi politycy plastikowego społeczeństwa...
Gdy rozejrzymy się poza nasze podwórko, to zobaczymy, że ta intelektualna bezpłodność jest chorobą zaraźliwą. Wszyscy w koło są tacy sami! Polityczne klony! Choć trzeba tutaj wspomnieć o europejskim wyjątku, którym jest Viktor Orban. Jest on chyba jedynie wyjątkiem, który potwierdza śmiertelną regułę. Gdzie się więc podziała władza? Kto nami rządzi?
Władzy nie ma... Są tylko dyrektywy, zarządzenia. Urzędnicze działania. Niby-władzę przejęła polityczna biurokracja. "Tak musi być!" Przynajmniej wszyscy w prądzie tak wołają. "Musimy się dostosować!" Śpiewają nieme ryby. I płyniemy...

Czy jesteśmy na to wszystko skazani? Czy nie mamy wyjścia? Na pewno wszyscy nieźle wdepnęliśmy. I droga wyjścia wymaga determinacji. Najpierw w naszych osobistych wyborach. Może warto myśleć przed podjęciem decyzji? Może warto mieć własne zdanie? Może warto powalczyć z moim życiowym prądem? I zacząć żyć własnym życiem. Pomachać uprzejmie tym wszystkim, którzy spokojnie, "trendy" odpływają w sina dal.

A w naszym życiu społecznym? Na pewno warto zacząć myśleć samodzielnie, a nie poddawać się hipnotycznym seansom dwóch głównych bohaterów. Warto rozejrzeć się wokół siebie. Warto w sobie odkryć na nowo sumienie. I TRZEBA pójść za jego głosem. Trzeba pożegnać tych, dla których polityka jest sposobem służenia opinii publicznej. Tych, którzy nie służą wartościom, które mogą nie być "trendy".
Warto stawiać na ludzi sumienia, na ludzi, którzy pokazują, ze płynięcia pod prąd, także w życiu społecznym się nie boją.

W Nowym Roku 2022 -> zasypmy rowy!!!

Takie nietypowe życzenia chcę nam złożyć... 😉 Kiedy myślę o odchodzącym roku, to choroba, która nas dotyka wcale nie jest najgorszą sprawą....